Z dedykacją dla wszystkich, którzy utrzymują, że jedzenie pół litra lodów to amatorszczyzna.
Zaripostowała Berry.
A ja ciągle bez pióra, więc jestem symbolicznie zdołowana.
Ciekawa jestem, czy to rzeczywiście tak jest, że w Ameryce ludzie szukają pocieszenia w wiaderku lodów. Zastanawiam się, czy ktoś zna jakieś fajne lub/i skuteczne metody poprawienia sobie lub/i innym nastroju. Jeśli owszem to niech się totalnie nie krępuje.
Ja nie muszę być zdołowana żeby zjeść pół litra lodów. A później narzekam na wagę...
OdpowiedzUsuńZiom, ja znam fajny sposób na poprawienie sobie i Tobie nastroju: tokio. Oni świetnie się do tego nadają ;D
Masz absolutną rację, ziom ;D Koncerty się nadają szczególnie. Problem, że trochę posucha u nich ;/
OdpowiedzUsuńKoncerty są najlepsze. Fakt, u nich posucha, ale zawsze można pooglądać jakieś zdjęcia, wywiady i pośmiać się z mądrości Wenusa ;D
OdpowiedzUsuń